GRZĄDKA NO.1 / WYWIAD
Rozmowa z Agnieszką Nowak ze stowarzyszenia DIETANOVA o tym, że zdrowe odżywianie wcale nie musi być drogie, a także świadomości, raczej jej braku na temat zdrowego i racjonalnego odżywiania. A pretekstem do rozmowy była mała grządka.
KRÓLIKARNIA: Skąd wziął się pomysł, żeby jako stowarzyszenie DIETANOVA wziąć udziału w projekcie Nieużytki Sztuki?
AGNIESZKA NOWAK: Na początku byliśmy trochę zaskoczeni tym pomysłem, ale pomyśleliśmy, że jest to dobra okazja, żeby podzielić się z innymi, tym co robimy. A zajmujemy się edukacją żywieniową, czyli opowiadamy o tym, co jest zdrowe i co warto jeść. Chcemy o tym wszystkim mówić w sposób praktyczny, żeby ludzie mieli poczucie, że potrafią to zrobić sami w swoim domu, że to nie jest jakaś tajemna wiedza z gabinetu dietetycznego, czy z fabryki, gdzie się produkuje żywność. A w mieście jest mało miejsc i okazji, żeby przypominać, że żywność pochodzi z ziemi, że wszystko zaczyna się od tego, że coś wyrasta na polu, a później zwierzęta to jedzą a potem my te zwierzęta…
I pomyśleliśmy sobie, że hodowla takich warzyw, czy ziół będzie fajną okazją, żeby przypomnieć skąd pochodzi jedzenie, bo my na co dzień zaopatrując się w żywność chodzimy do sklepów, gdzie oczywiście jest dział z warzywami, ale 3/4 sklepu to zapakowane hermetycznie produkty, które się zupełnie nie kojarzą z czymś naturalnym. A tutaj na tej grządce można zobaczyć, jak z małej, zielonej roślinki wyrasta pomidor. Chcemy też gromadzić ludzi wokół tej idei, hodowli, i tego, że zdrowe jedzenie jest czymś przyjemnym, że nie jest trudne…
K: Ale chyba dzisiaj ekologiczne i zdrowe jedzenie jest już dość modne i popularne…?
A.N: Myślę, że jest duża różnorodność, w sposobie, jak ludzie się odżywiają. Jest część osób, która przeszła taką „przemianę” i żywi się bardzo zdrowo, albo dostrzega znaczenie tego żywienia. Aczkolwiek my widzimy, że znacznie więcej osób ma z tym problem i to nie musi być kwestia tylko tego, że ktoś uważa, że to jak się odżywia jest bez znaczenia i je byle co, to nie musi być kwestia tego, że ktoś w ogóle nie ma świadomości. Czasami osoby, które mają wiedzę, interesują się zdrowym odżywianiem gubią się w tym, co jest naprawdę wartościowe, ponieważ jest bardzo dużo, często sprzecznych, informacji w mediach na temat zdrowego odżywiania. Brakuje rzetelnej, prostej i konkretnej informacji, co jest zdrowe, co ma znaczenie, a co jest tak naprawdę już kwestią gustu.
Jeżeli chodzi o żywność ekologiczną, to w naszym kraju jest taka dziwna sytuacja, że to jest moda, nie jest to kwestia zdrowia, tylko właśnie mody. Zdrowa żywność w Polsce jest droga i trudno dostępna, dlatego dla wielu jest ona nieosiągalna. I w tym trendzie, gubi się czasami ideę, bo jak się pójdzie do sklepu ekologicznego i zapyta dlaczego ta żywność jest taka droga, to słyszy się, że to dlatego, że przyjechała z Niemiec (!) No i w tym momencie, gdzie jest ekologia? Fakt, że była uprawiana ekologiczną metodą, ale przyjechała 1000 km, zatruwając drogę spalinami, żeby do nas dotrzeć. A sprawa jest dużo prostsza. To jest właśnie ten fenomen prawidłowego żywienia: każdy może jeść zdrowo. Wiele rzeczy możemy zrobić sami, nawet posiadając taką grządkę jak w Królikarni, albo doniczkę na balkonie, można mieć swoje zioła.
K: To czym zajmuje się konkretnie Wasze stowarzyszenie?
A: Nasze stowarzyszenie prowadzi warsztaty w przedszkolach i szkołach. Stwierdziliśmy, że będziemy docierać do najmłodszych, ponieważ oni są jeszcze na początku swojej drogi konsumenckiej i nie są skażeni zbyt wieloma informacjami z mediów, nie czytają, tego co jest w Internecie, więc u nich ten proces edukacji jest najistotniejszy i najwięcej można zdziałać. A poza tym są bezbronni wobec tego, co dają im różne reklamy…
Zajęcia są w formie warsztatów kulinarnych, w czasie, których dzieci przyrządzają różne potrawy: zupy, sałatki… Dzieciom sprawia wielką przyjemność, że mogą same coś ugotować, są z tego dumne, mimo że czasami wychodzą zaskakujące rzeczy np. w sałatkach, można znaleźć wielkie kawałki marchewki, czy dziesięć centymetrów pietruszki. Dzieci uświadamiają sobie, że gotowanie nie jest trudne i mogą sami to robić.
K: Czy planujecie w ramach projektu zrobić jakieś warsztaty w Królikarni, wokół „grządki”?
A: Mieliśmy pomysł, żeby zapraszać tam dzieci i prowadzić z nimi warsztaty. Mieliśmy nadzieję, że będą mogły tam też pokopać w ziemi, ale grządka jest chyba trochę na to za mała. Na pewno chcemy udokumentować fotograficznie to, co się w niej zadzieje, co tam urośnie i później pokazać to w intranecie, czy w czasie warsztatów. Zobaczymy, co z tego uda nam się zrealizować:)
Na razie działaliśmy głównie kulinarnie, ale przy okazji tej grządki pojawił się pomysł, żeby pokazać proces pozyskiwania żywności, uświadamiania tego, że to jest część natury, że jedzenie jest kontynuacją środowiska, w którym żyjemy.
K: Myśli pani, że dzisiaj to jest duży problem wśród dzieci, że one żyją w zupełnym oderwaniu od tego, skąd pochodzi jedzenie, co jest zdrowe, naturalne…?
A: Tak, zdecydowanie tak, można powiedzieć, że u nas w kraju jest trochę lepsza sytuacja niż na zachodzie Europy, czy w Stanach Zjednoczonych, ale nasze dzieci tez coraz częściej nie wiedzą, że żywność pochodzi z pola, szczególnie dzieci, które mieszkają w miastach i nie były nigdy na wsi, nie widziały pola.
Jeżeli chodzi o dostępność żywności wydaje mi się, że dzieci, które widzą, że wszystko z w sklepach jest zapakowane nie są świadome, że żywność jest wytwarzana przez człowieka, że sam hoduje rośliny i zwierzęta. I to trzeba dziś im uświadamiać. Bo jeżeli można kupić w automacie kanapkę, to dzieci nie wiedzą, że kanapkę można zrobić samemu, a skąd dopiero mają wiedzieć, że sałata z tej kanapki wyrosła na polu. Najtrudniejsze jest to, że problem ten dotyczy dzieci i dorosłych niezależnie od statusu społecznego, wykształcenia.. Teoretycznie mówi się, że w zamożnym domu jedzenie powinno być lepszej, jakości, a ludzie z wyższym wykształceniem powinni się lepiej odżywiać, ale prawda jest taka, że nieświadomość i błędy w żywieniu dotyczą wszystkich ludzi, tylko trochę w inny sposób. Problemem jest to, że żywność tania jest często gorszej, jakości, bo ma więcej tłuszczu, więcej dodatków chemicznych i niskiej, jakości składników, ale żywność droższa, czyli wygodniejsza w użytku też bardzo często odbiega od produktów naturalnych.
K: Słyszałam, że współpracujecie z Bankiem Żywności. Na czym polega ta współpraca?
A: Tak, wszystko zaczęło się od tego, że jako jeszcze studentka byłam wolontariuszką w Banku Żywności i pomagałam w projekcie edukacji żywieniowej seniorów.
Nasza działalność jest kontynuacją myśli, którą zapoczątkowała działalność Banku Żywności. Bank Żywności pomaga biednym, a z drugiej strony zapobiega marnowania się żywności. My z kolei zauważamy to, że ludziom bardzo często potrzebna jest pomoc w budowaniu świadomości jak mają się żywić. Niezależnie od tego ile mają pieniędzy, ile mają czasu na zakupy, przygotowanie posiłku. Każdego dnia stajemy przed wyborem, co zjeść. A często zapominamy, że zdrowe odżywianie może być ekonomiczne, że wcale nie musi być drogie i jest dostępne też dla tych, którym się wydaje, że to jest luksus, na który nie mogą sobie pozwolić. A jeżeli chodzi o problem ekonomiczny w skali kraju, czy świata, to, jeśli już teraz zdrowo się zaczniemy odżywiać, zapobiegamy chorobom, które są droższe w konsekwencji. Leczenie jest droższe niż zapobieganie chorobom. Na razie skupiamy się na edukacji dzieci, jak powiedziałam na początku i od dwóch lat, kiedy to założyliśmy nasze stowarzyszenie, prowadzimy projekt Mały Dietetyk.
K: Rozumiem, że Waszą główną motywacją, gdy zgłaszaliście się do projektu, było to, że można w mieście mieć własną grządkę i posadzić w niej coś, co ewentualnie potem można zjeść. Teraz przejdziemy na drugą stronę projektu, na tą społeczno-artystyczną. Czy wiesz, kim jest artystka - Elżbieta Jabłońska i czym się zajmuje?
A: Przy okazji projektu dowiedziałam się o Jabłońskiej i o tym, co robi. Natomiast samo połączenie przyziemnego kopania w ziemi ze sztuką wydało mi się bardzo interesujące. Mnie wydaje się, że przyroda jest wzorem piękna, a jedzenie ma z nią związek. Chcemy, żeby nasze jedzenie było ładne, gdy przygotowujemy posiłki i siedzimy przy stole chcemy, żeby to wszystko estetycznie wyglądało.
K: Czy myślisz, że to, że projekt Nieużytki Sztuki jest w Królikarni, w muzeum, parku, ładnym miejscu, będzie miało wpływ na oddziaływanie waszego projektu, że będzie łatwiej przebić się Wam z rozpowszechnianiem wiedzy o prawidłowym odżywianiu?
A: Myślę, że zadaniem sztuki jest rozbudzanie wrażliwości i spotkanie ze sztuką jest momentem refleksji, z drugiej strony problemy społeczne wiążą się z wrażliwością i szerszym spojrzeniem na otaczający nas świat. Mówienie o problemach w miłych okolicznościach jest ważne. Głód, marnowanie jedzenia to problemy, na które możemy stać się wrażliwi, co wymaga zaangażowania od ludzi. Sztuka często porusza tematy bardzo przyziemne zmuszając nas do jakiś skojarzeń, przemyśleń. Łączenie takich rożnych sfer może być bardziej efektywne i często nas popycha w zaskakujących kierunkach. Też w kontekście tego, że my chcemy mówić o żywieniu do wszystkich ludzi, a nie tylko do tych super zainteresowanych zdrowym żywieniem, również do ludzi, którzy w ogóle o tym nie myślą i męczy ich to, że w mediach ciągle się o tym mówi. Dzięki projektowi każdy może przyjść do parku, odpocząć, a przy okazji zobaczyć doniczkę, w której rosną warzywa, co może rozbudzić w nim jakieś myślenie, emocje.
K: Dziękuję za rozmowę!
rozmawiała Eleonora Bojanowska
2014-06-11 18:50:58
WARSZAWA | Królikarnia